11/09/2014

Camino Francés - informacje praktyczne

Ostatnio coraz więcej myślimy o Camino, powrót na nie jest już praktycznie pewny, więc (żeby nie zostać z ręką w nocniku, gdy zapadnie ostateczna decyzja co do terminu) już teraz tworzymy sobie mentalne listy i robimy małe podsumowania poprzedniej drogi. W wyniku tego powstało nam takie nasze małe know-how w tej kwestii, którym pragniemy się z Wami podzielić. Oczywiście w każdym przewodniku i na każdym forum internetowym znajdziemy mnóstwo przydatnych informacji, ale że wiedzy nigdy za dużo... ;)
Mamy nadzieję, że nasze spostrzeżenia przydadzą Wam się choć trochę w planowaniu Waszego własnego Camino :)



Na początek może zaserwujemy trochę wiedzy teoretycznej - to dla osób, które z jakiegoś powodu właśnie weszły na tego posta, a o Camino nie słyszały jeszcze nigdy - a do meritum sprawy przejdziemy dopiero potem ;)

  • Co to jest Camino de Santiago?
Camino Frances
źródło: santiagoturismo.com
Droga św. Jakuba (hiszp. camino - droga) - znany od średniowiecza szlak pielgrzymkowy do grobu św. Jakuba Starszego Apostoła w Santiago de Compostela, w północno-zachodniej Hiszpanii (prowincja Galicia). Pielgrzymki nim mają głównie charakter religijny, choć charakterystyka szlaku sprawia, że wiele z osób nim podążających, wyrusza nań z powodów świeckich (chęć zadbania o kondycję fizyczną, chęć lepszego poznania kultury Hiszpanii, w celu podziwiania walorów widokowych szlaku lub po prostu by mieć trochę czasu w odosobnieniu by móc poukładać sobie swoje sprawy). Można spotkać na nim ludzi z całego świata, w każdym wieku (najmłodszy spotkany przez nas, samodzielnie idący, pielgrzym miał 5 lat, najstarszy 80), przeróżnych zawodów, kultur i religii.

Tradycyjnie droga do Santiago de Compostela, jak każda pielgrzymka, rozpoczyna się na progu własnego domu. I w zasadzie każda droga prowadząca do Santiago jest szlakiem pielgrzymkowym. W związku z tym nie ma tylko jednej, właściwej trasy pielgrzymkowej, przez wieki za to ukształtowało się za to wiele tradycyjnych szlaków:
źródło: Spanish credencial
Camino de Santiago routes
źródło: www.gronze.com

Najpopularniejszym (i z tego co słyszeliśmy od innych pielgrzymów najlepiej oznakowanym) z nich jest jednak Francuska Droga św. Jakuba (hiszp. Camino Francés) - czyli końcowy fragment drogi Via Regia - rozpoczynająca się w Saint-Jean-Pied-de-Port (4) (po francuskiej stronie Pirenejów, w Kraju Basków) i licząca ~780km. Jednak camino można rozpocząć zarówno dużo wcześniej jak i dużo później (do uzyskania Composteli - certyfikatu potwierdzającego przejście pielgrzymki - wystarczy przejść jedynie 100km).

  • Jak dotrzeć?
Wszystko zależy od miejsca w którym chcemy wystartować, jednak naszym zdaniem droga jest najbogatsza i najpełniejsza gdy idzie się (przynajmniej) od oficjalnego początku francuskiego szlaku, czyli od Saint-Jean-Pied-de-Port. Najłatwiej można do niego dotrzeć pociągiem z Bayonne, do którego można dostać się TGV z Paryża (lub Bordeaux) lub autobusem z Biarritz (gdzie znajduje się najbliższe lotnisko). Do Biarritz najłatwiej (i najtaniej) można dostać się z Polski przez Londyn (Ryanair) bądź Paryż (easyJet), a sezonowo również przez Dublin, Brukselę i Stockholm (wszystkie 3 kierunki obsługiwane przez Ryanaira), z droższych opcji możliwy jest np lot Air France (bądź kombinacją LOT + Air France) przez Paryż. Więcej informacji tu oraz na stronie lotniska.

Natomiast w kwestii powrotu z Santiago de Compostela mamy więcej możliwości. Lotnisko znajduje się tuż pod Santiago, w miejscowości Lavacolla i jest dostępne zarówno transportem autobusowym jak i pieszo (jedynie 5 km od miasta, a sam szlak przechodzi zaraz obok lotniska) ;) Z lotniska można się dostać do Frankfurtu, Barcelony, Londynu, Madrytu i Bergamo (wszystkie 5 tras obsługiwanych przez Ryanair) oraz Londynu (easyJet), co stwarza wiele możliwości tanich przesiadek. W ramach droższych opcji można skorzystać np z opcji powrotu przez Barcelonę (Vueling) bądź Madryt (Iberia + LOT). Więcej informacji tu i na stronie lotniska.
Z Santiago można również dojechać szybkim pociągiem do Madrytu.

  • Kiedy iść?
Najlepszym etapem na Camino jest późna wiosna i wczesna jesień - jest wtedy ciepło, ale nie ma upałów, przez większość dni jest pogodnie, na szlakach jest luźniej niż w maksymalnie zatłoczonym lecie. Na wędrówkę polecamy więc: 
    • połowa maja-czerwiec - jest pięknie, zielono, soczyście, na drzewach można spotkać cytryny i pomarańcze, na polach kołyszą się zboża i czerwienią maki, wszystko dookoła kwitnie (choć w pierwszych tygodniach maja można jeszcze spotkać śnieg w górach)
 wiosna na camino
    • wrzesień-początek października - wykoszone pola mają kolory złota, gdzieniegdzie rosną jesienne krokusy, wszystko pachnie słońcem, lasy są nadal zielone, a winnice czerwienią się już jesiennymi liśćmi i cieszą oczy dojrzałymi owocami, z drzew można zrywać dojrzałe figi, a ze ścieżek zbierać migdały (choć wczesnym wrześniem możliwe są jeszcze temperatury dochodzące do 40°C)
jesienne camino

Jest szansa, że możecie nas wtedy spotkać ;)

  • Jakie są koszta takiej pielgrzymki?
Koszta bardzo różnią się w zależności od tego czy masz ochotę być prawdziwym pielgrzymem/backpackerem czy chcesz być na szlaku jedynie dobrze bawiącym się turystą. 

Dojazd.
Już tu mamy wielki przekrój możliwych cen. Lecąc np Ryanairem z Polski do granicy francusko-hiszpańskiej, z przesiadką i nocą spędzoną na lotnisku, możemy zamknąć się bez problemu w 800zł za wszystkie loty (w cenie bagaż rejestrowany) dla jednej osoby + ok. 11 za połączenie autobus-pociąg do Saint-Jean-Pied-de-Port, a mając elastyczny termin podróży można zapolować na promocje lotnicze i dotrzeć na miejsce jeszcze sporo taniej (my nie polowaliśmy szczególnie a lecieliśmy za niecałe 700zł od osoby). Natomiast wybierając lepszej klasy linie lotnicze jak Air Berlin, British Airways, Air France czy Iberię koszt podróży wzrasta nam do 2-5 tys. zł za bilety dla jednej osoby w dwie strony.

Podobnie sytuacja kształtuje się w kwestii noclegów.
Schroniska pielgrzymie (albergue) różnią się cenami w zależności od prowincji i właściciela - kościelne i miejskie najczęściej działają na zasadzie 'co łaska' (przynajmniej na początku trasy), a uzyskane fundusze przeznaczają na środki czystości dla schroniska (bądź jedzenie dla pielgrzymów jeśli są to miejsca gdzie można zjeść wspólny posiłek), pozostałe miejskie i kościelne albergi oscylują w granicach 5-7 euro za osobę. Prywatne albergi są często droższe, ceny wahają się w granicach od 7-10 euro, do czasami nawet 12-15 euro za osobę, najdroższą prowincją w kwesti noclegów jest Galicja.
Gospodarstwa agroturystyczne i B&B mogą was przywitać cenami 30-50 euro za osobę.

Teraz przejdźmy do kwestii wyżywienia.
Tu znów sytuacja bardzo zależy od tego jaki sposób pielgrzymowania preferujemy i ciężko się o niej wypowiedzieć obiektywnie. My w trakcie pielgrzymki mieliśmy podstawowy budżet wyznaczony na dzienne wyżywienie 1 osoby jako 5 euro - rano kupowaliśmy za to croissanta lub tosty z dżemem i kawę na mieście, na obiad bagietka z serem/wędliną i sałatka z warzyw i tuńczyka lub samodzielnie przygotowany makaron (w schroniskach z dostępną kuchnią), potem kawa na mieście, a na kolację kanapki. Jeśli mieliśmy ochotę na wino do obiadu i ciut 'bogatsze' wyżywienie, na jedzenie wydawaliśmy ok. 7 euro dziennie (w tym śniadanie, obiad, kolacja, owoce, soki itd), czasami wliczało się do tego jakieś tapas i sangria/cydr na mieście. Natomiast w dni kiedy korzystaliśmy z opcji "pielgrzymiego menu" w miejscowych barach wydawaliśmy po 8-15 euro (w zależności od regionu i miasta) za 3-daniowy obiad z wodą i winem + śniadanie i (czasami) kolacja.
Czasami natomiast spaliśmy w albergach, w których jadało się kolacje wspólnie, a rano zostawiało się za nocleg i wyżywienie co łaska, więc tu ciężko policzyć koszta, bo prawda jest taka, że im cieplej człowiek został w danym miejscu przyjęty tym zostawiało się za to więcej pieniędzy ;)
Jak można się domyślić sytuacja jest diametralnie różna kiedy żywimy się ciągle na mieście, nie ograniczając się w żaden sposób co do kategorii cenowych lokali - w takim wypadku można wydać na ile tylko fantazja pozwoli ;)

Do tych wszystkich kosztów należy doliczyć oczywiście różne nieprzewidziane wydatki jak np leki, które czasem po drodze się kończą albo po prostu pakując się nie wpadliśmy, że możemy ich potrzebować. Oprócz tego pocztówki, czasami jakaś pamiątka (choć niosąc wszystko na plecach raczej nie da się poszaleć z ilością pamiątek ;) ), czasami musimy dokupić jakieś kosmetyki czy już na prawdę skorzystać z pralki, zdarza się, że trzeba dokupić coś do wyposażenia itp, więc zawsze trzeba mieć ze sobą rezerwę.

  • Jak wygląda droga?
Najpierw o ścieżkach - czasami są to leśne/polne ścieżki, częściej są to szersze, ubite, specjalne pielgrzymie trakty. Sporą część czasu niestety idzie się też drogami, wzdłuż dróg, co nie zawsze wiąże się z przyjemnymi walorami widokowymi czy wytchnieniem dla zmęczonych stóp. 
Sprawa lepiej się ma jeśli chodzi o zróżnicowanie rzeźby terenu (i tym samym krajobrazów). Droga zaczyna się od niskich partii Pirenejów, następnie idzie przez pola, lasy i większe bądź mniejsze pagórki, by następnie wkroczyć na teren niesamowicie płaskiej (napotkamy tam nawet płaskie góry) i wietrznej Mesety, a następnych etapach przechodzi przez góry Leonu (przedgórze Gór Kantabryjskich). Przez ten czas mijamy malutkie, bardzo stare wioski po środku niczego, w których mieszka na stałe dosłownie garstka osób (czasem można zliczyć ich na palcach jednej-dwóch rąk) oraz kilka większych miast (największe z nich ma jakieś 180tys. mieszkańców). Część z nich jest przepiękna jak z pocztówki, część wygląda jakby zaraz mieli zacząć tam kręcić postapokaliptyczny film. Następnie wkraczamy do Galicji. Dominują tu przede wszystkim pola uprawne, czasami zdarzy się jakieś wrzosowisko, raz za czas krajobrazy są ubarwione jakąś palmą, juką, agawą czy lasem eukaliptusowym, jednak - poza egzotycznymi roślinami - prowincja ta momentami do złudzenia przypomina naszą polską wieś, tylko, że niektóre miasteczka, przez które przechodzimy są tak małe (i najczęściej pozbawione wszelkiej infrastruktury), że nawet nie da się ich znaleźć na mapach.
Na ostatnich 100 kilometrach naszej drogi spotykamy coraz więcej 'przypadkowych turystów', a ludzie już nie są tacy otwarci i aż tak przyjaźni (niestety panuje tu już turystyczna masówka), także moim zdaniem nie warto iść jedynie ostatnich 100km.

  • Czy łatwo odnaleźć drogę, jakie są oznaczenia?
Droga oznaczona jest często i w jednolity sposób - wskazują ją żółte strzałki, muszle św. Jakuba i tablice drogowe. Owszem, są momenty, kiedy droga skręca a my od dawna nie widzieliśmy żadnego oznaczenia i można się wtedy czuć zagubionym czy niepewnym. My na wszelkich szlakach turystycznych kierujemy się zasadą 'jeśli nie kazali skręcać to idziemy prosto' i ta zasada nie zawiodła nas też na camino. A po wędrówkach po naszych polskich Beskidach z ręką na sercu mogę powiedzieć, że szlak Jakubowy jest oznaczony dużo lepiej niż one i pielgrzymowi nie jest potrzebna żadna mapa.
żółte strzałki
Żółte strzałki wskazujące drogę
muszle Jakubowe
Muszle św. Jakuba
słupki z oznaczeniami
Słupki z oznaczeniami trasy
tabliczki z oznaczeniami
Pielgrzymie drogowskazy
  •   Ile zajmuje pielgrzymka, jakie długie są etapy?
Sypiając w albergach czyli idąc etapami zależnymi od rozstawienia wiosek, w zależności od momentu naszej drogi możemy iść od 5-15km dziennie do nawet 50km (jednak dochodząc do miast wieczorem ciężko już o nocleg). My przemierzaliśmy średnio etapy od 22 do 38 km dziennie. W ten sposób droga z Saint-Jean-Pied-de-Port do Santiago de Compostela zajęła nam 33 dni (+ 5 dni zapasu).

  • Jak się przygotować?
Ten punkt będzie trudny do sprecyzowania, spotkaliśmy bowiem setki przeróżnych ludzi i każdy przed pielgrzymką robił co innego. Poznaliśmy ludzi, którzy nigdy w swoim życiu nie pokonali pieszo dystansu większego niż 5km, a wybierając się camino wstali prosto od biurka (jedni z nich szli twardo, inni już pierwszego dnia padali z wycieńczenia i nie byli w stanie pokonać całego wyznaczonego sobie etapu). Poznaliśmy też takich, którzy w ramach przygotowania pokonali wcześniej 1600 km wędrując dzień po dniu po swoim kraju. My do tematu podeszliśmy, w swoim mniemaniu, odnajdując złoty środek pomiędzy tymi dwoma skrajnymi postawami ;)

Zakładając, że chcemy przejść całą Drogę Francuską mamy do przejścia niebagatelny dystans ~800 km (a czasem nawet więcej, biorąc pod uwagę długość samej trasy, plus to, że po drodze mijamy często tak urocze miejsca, że aż żal byłoby się po nich nie przejść po posiłku, drzemce i przepierce w alberdze), pokonujemy jakieś +-25km dziennie (+ ew. spacery po miasteczkach) i tak dzień w dzień przez ponad miesiąc - jest to niebagatelny wysiłek dla zwykłego, mało aktywnego fizycznie w codziennym życiu człowieka. Proponujemy więc po prostu żyć aktywnie przez jakieś pół roku przed wyjazdem (min. 2-3 miesiące). My np. dużo spacerujemy na dłuższych dystansach (6-18km dziennie), okazjonalnie chodzimy na siłownię, w sezonie chodzimy po górach. Także nasze przygotowanie do Camino ograniczało się do dwóch wypadów w Tatry na bardziej intensywne trasy (łatwe, ale długie, z dużą ilością zejść i podejść), z odpowiednio ciężkimi plecakami oraz dwie długie trasy po płaskim terenie - 27km przy 36°C oraz 33km przy chłodzie i niepogodzie, w ostatnim miesiącu przed wyjazdem. I to wystarczyło żebyśmy kondycyjnie dali radę.
Gorzej było, kiedy postanowiliśmy przejść kawałek camino zaraz po przesiedzianej w domu zimie - mocne zmęczenie, ból mięśni, przeciążonych stóp czy nadwyrężonego wysiłkiem kolana to była wtedy nieprzyjemna norma po drodze ;)

  • Jakie trudności napotkamy po drodze?
O trudnościach drogi można by było napisać całą rozprawkę, bo w końcu piesza wędrówka, dzień w dzień przez tyle kilometrów i przez taki okres czasu, ze wszystkim co się ma i czego się potrzebuje w ciężkim plecaku na plecach nie jest szczególnie łatwa - czasem trudności są fizyczne, czasem psychiczne (zmęczenie, frustracja, tęsknota za luksusem jakim jest własna pralka albo wanna... ;) ). Ale wszystko po drodze jest tak na prawdę tego warte. Camino może przejść każdy - szli z nami ludzie po 60 i 80 roku życia (w zasadzie jeden, który miał 89 lat, drugi, który w ten sposób obchodził swoje 80 urodziny), szli też 18-latkowie, którzy dopiero co skończyli szkołę, a także ludzie z małymi dziećmi - w Pirenejach spotkaliśmy parę z 8 miesięczną dziewczynką w nosidełku, w jednej z alberg spaliśmy z rodziną z dziećmi 8-śmio latek (pieszo) + 4-ro latka (większość trasy w 'terenowym' wózku), a w jednym z miasteczek poznaliśmy mamę idącą z 5-cio letnim chłopcem, który trasę pokonywał małymi etapami, na własnych nogach, z własnym plecakiem na plecach. Spotkaliśmy też człowieka z dużymi problemami zdrowotnymi (bodajże sercowe), który camino odbywał jako rehabilitację (dostał skierowanie od lekarza i L4 w pracy na czas pielgrzymki). Także nie ma rzeczy niemożliwych.

Dobrze, ale może w końcu doszłabym do tych trudności fizycznych. Najczęstszymi dolegliwościami na camino, poza zmęczeniem mięśni i bólem pleców są odciski i otarcia - niejednokrotnie bardzo bolesne, krwawiące, a zaniedbane również ropiejące i powodujące gorączkę - czasami potówki, ew. opuchlizna stóp - trzeba mieć stopy ze stali, żeby nie mieć z tym problemu ani raz. Pomagają to zminimalizować dobre buty, tak jak smarowanie stóp wazeliną, natomiast pęknięte pęcherze trzeba regularnie odkażać wodą utlenioną. Dobre buty trekkingowe pomagają też zminimalizować ryzyko skręcania kostki, złamań palców u stóp czy zranienia/przebicia stopy niebezpiecznymi przedmiotami leżącymi czasem na ścieżkach, ale sądzę, że tą wiedzę posiada każdy kto kiedykolwiek, gdziekolwiek chodził ;)
Następnym problemem są naciągnięte bądź naderwane ścięgna czy mięśnie w nogach - taka kontuzja niestety może doprowadzić do konieczności przerwania pielgrzymki a potem wymagać specjalistycznego leczenia i rehabilitacji.
Kolejnym problemem są wirusy i bakterie, a zwłaszcza dolegliwości potocznie nazywane 'grypą żołądkową'. Sypiamy na salach z setkami ludzi i korzystamy z tych samych łazienek, pryszniców i kuchni co oni, wodę pitną nalewamy z kraników i źródełek stojących przy drodze (nie powinno się tego robić w dużych miastach - tam lepiej kupić butelkowaną wodę), ogólnie wszędzie pijemy kranówkę, jadamy co rusz w innym małym barze - w takich warunkach nie trudno o złapanie nieprzyjemnego wirusa objawiającego się np gorączką, wymiotami i rozwolnieniem.
Następną przykrą sprawą, która może nas spotkać po drodze są pluskwy i ich bardzo bolesne ugryzienia. Wchodząc do albergi zwykle cieszymy się po prostu, że czeka na nas jakieś wolne łóżko i nie musimy iść dale, ale warto pobieżnie ocenić stan czystości wnętrza i jeśli coś nas zaniepokoi poszukać innego noclegu. Niestety nawet jeśli alberga wygląda na zadbaną nigdy nie mamy pewności, że żaden z naszych współspaczy nie przyniósł nic ze sobą z poprzedniego schroniska. W związku z tym również po powrocie do domu należy na wszelki wypadek niezwłocznie wyprać wszystko co miało się ze sobą/na sobie, żeby nie sprowadzić sobie dzikich lokatorów ;)

Ostatnią, najbardziej prozaiczną sprawą są trudności terenu i pogoda. Poza Pirenejami czy Górami Leonu teoretycznie powinno być płasko, tak informuje część przewodników czy serwisów internetowych, ale nic bardziej mylnego. Płaska jest tylko meseta, a i tam pomiędzy płaskimi polami, trafi się płaska góra, pod którą trzeba podejść. A poza mesetą drogi wzdłuż dróg, przez pola czy lasy usiane są natomiast małymi wzniesieniami, czy pagórkami, które teoretycznie nie liczą się jako góry, ale jak idzie się już przez tydzień, dwa albo trzy, a na plecach dźwiga się 11 kg to każde podejście i zejście czuje się w mięśniach, stopach i kolanach. A po drodze można mieć zarówno cudowną, stonowaną pogodę, ale równie częsty i prawdopodobny jest 40 stopniowy skwar i zupełny brak cienia, rzęsiste ulewy przemaczające do suchej nitki (mimo przeciwdeszczowego ponczo), burze, które mogą dopaść nas w szczerym polu lub w górach lub (głównie na mesecie) bardzo silny wiatr wiejący w twarz i zamieniający wędrówkę w walkę o każdy krok. A idziemy często przez takie peryferia, że nie da się stanąć w polu i powiedzieć 'boli mnie, jestem zmęczony, pogoda jest podła, straciłem zapał, dalej nie idę' - w takiej sytuacji trzeba chwilę odpocząć, przeczekać kryzys, a potem się zebrać w sobie, zacisnąć zęby i ruszyć dalej. Bo ewakuować się można dopiero z najbliższego miasteczka, o ile jest w jakikolwiek skomunikowane z jakąś cywilizacją, albo znaleźć miejscowego, który za odpowiednią sumę zgodzi się odwieźć cię gdzieś, gdzie dojeżdżają pociągi/autobusy.

  • Jakie zagrożenia napotkają nas w drodze?
Ogólnie camino frances jest szlakiem bezpiecznym - Hiszpania bardzo dba o niego i o bezpieczeństwo pielgrzymów. Ale jak wiadomo w tłumie też zawsze znajdzie się ktoś z nieczystymi intencjami, a gdzie są ludzie, tam zawsze są jakieś wypadki. Niestety po drodze można spotkać wiele krzyży postawionych na pamiątkę zmarłych pielgrzymów. Czasem przyczyny śmierci były naturalne. Niestety częściej było to jakiegoś rodzaju zdarzenie losowe. Na tych, które widzieliśmy najczęściej były to wypadki drogowe, często śmierć z powodu udaru słonecznego bądź odwodnienia, czasami lawina czy zagubienie drogi w zamieci i zamarznięcie (zima), upadek z wysokości (w górach), pożar lasu czy śmierć w trakcie burzy.

Pierwszym zagrożeniem które opiszę - bo jest ono najczęstsze - są kradzieże. Albergi często nie są zamykane i może wejść do nich każdy, zwłaszcza jeśli podszyje się pod pielgrzyma, także nigdy nie należy zostawiać swoich wartościowych przedmiotów na łóżku bądź w plecaku pozostawionym koło łóżka - zasada jest taka, że kiedy odchodzisz od plecaka bierzesz ze sobą dokumenty (w tym credencial), pieniądze, telefon, aparat i cokolwiek tam jeszcze masz przy sobie cennego. Tak samo w drodze - nawet jeśli przy wejściu do sklepu/baru zostaniesz poproszony o zdjęcie plecaka nigdy nie zostawiaj go niestrzeżonego, masz w nim wszystko co jest ci potrzebne do dalszej wędrówki, czyli plecak to twój największy skarb, więc nie ryzykuj, że ktoś ci go zwinie z ulicy.
Drugim zagrożeniem są bezpańskie psy. Na camino frances na szczęście nie jest to tak duży problem jak na innych trasach, my spotkaliśmy w ciągu naszej wędrówki 2 szwędajace się w okolicach świtu po opuszczonych miasteczkach, ale nie zwróciły na nas szczególnej uwagi - od innych pielgrzymów wiemy za to, że na innych trasach potrafili mieć kilka nieprzyjemnych sytuacji z dzikim psem w roli głównej.
Trzecie zagrożenie to samochody. Często szlak wiedzie poboczem drogi, czasami droga jest wąska, pogoda okropna a my nie zachowujemy ostrożności i idziemy środkiem pasa. Często też wychodzimy przed świtem (o co bardzo łatwo jesienią) i nie mamy na sobie i na plecakach żadnych(!) odblasków, nie mamy czołówek - po prostu nie widać nas w ciemności. I wypadek gotowy.
Kolejne zagrożenie stanowi pogoda - i tu napiszę kilka rzeczy, które w teorii każdy wie, ale niestety z wygody/dla zaoszczędzenia czasu nie każdy je stosuje. Kiedy zbiera się na burzę lepiej znaleźć gdzieś dodatkowy nocleg i nie zapuszczać się w góry. Przy gęstej mgle czy w trakcie/po ulewie trzeba zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza na górskich, ostrych ścieżkach a jeśli jest tylko taka opcja wybrać trasę alternatywną po bezpieczniejszym terenie, nawet jeśli często jest ona ciut dłuższa. Lepiej nie iść w zimie, a jeśli się już idzie trzeba mieć doświadczenie w zimowych wędrówkach po górach i dobre, zimowe wyposażenie, a trudniejsze etapy pokonywać tylko w dobrych warunkach pogodowych. Przy upale (w lecie, w najcieplejszych prowincjach bywa nawet do 50°C, jesienią 36-40°C) i ostrym słońcu bardzo niebezpieczne są udary i odwodnienie - w takich sytuacjach należy więc zawsze mieć na sobie nakrycie głowy i zawsze odpowiednio duży zapas wody w plecaku. Tak samo należy mieć zawsze wiatroodporną kurtkę, coś ciepłego do ubrania i mocną pelerynę/ponczo przeciwdeszczowe, ponieważ pogoda w górach i w Galicji jest bardzo zmienna, często chłodna i deszczowa, więc nie można narażać się na przemoczenie i wyziębienie.

  • Co wziąć?
Kolejne pytanie z serii tych trudnych. No bo prawda jest taka, że każdemu w podróży potrzebne jest co innego, każdy ma jakiś swój zestaw rzeczy zapewniających mu podstawy komfortu.

Ogólnie sprawa wygląda tak - podstawa to buty. Muszą być wygodne, muszą być rozchodzone (widzieliśmy kilka osób, które wychodziły na trasę w nowych butach - ich stopy były po pierwszych dniach w stanie tragicznym), muszą być wodoodporne, bo odparzone stopy po wędrówce w czasie ulewy to masakra.
Drugi filar wędrówki to plecak - musi być pojemny, nie może być za duży, musi być wygodny. Musi mieć pas biodrowy, bo plecy wam się wykończą, jeśli ciężar byłby przez cały czas oparty na ramionach. Dobrze by było, gdyby nie przylegał całkowicie do pleców tylko miał system cyrkulacji powietrza pomagający się aż tak nie pocić. TEORETYCZNIE plecak powinien ważyć 10% masy waszego ciała, w praktyce jest to jednak bardzo ciężkie. Kiedy wyruszaliśmy mieliśmy plecaki ważące po 9kg, szliśmy natomiast z plecakami ważącymi ok. 11kg, bo doszedł do nich ciężar noszonej przy sobie cały czas wody pitnej, a także - kiedy wiedzieliśmy, że w miasteczku gdzie zamierzamy spać nie ma sklepu, albo że tego dnia będzie fiesta, lub po prostu wiedzieliśmy, że nie wyrobimy się z dojściem przed sjestą i jak nie zrobimy zakupów po drodze to będziemy głodować do po 17 - zrobionych w ciągu dnia zakupów spożywczych (czasem bagietka, sery i wędliny w plasterkach, małe puszki tuńczyka, oliwek i jakieś świeże warzywa, czasami np. pól kilo makaronu, puszka pomidorów, puszka oliwek, cebula i czosnek).
pielgrzym w pełnym ekwipunku
Ekwipunek pielgrzyma
Wypiszę tu naszą listę, która zawiera ogólnie pożądane 'przydasie' oraz te nasze, indywidualne - może posłuży Wam pomocą ;)

Ważne:
    • dokumenty (paszport, dowód)
    • euro na pierwszy tydzień + karta do bankomatu, najlepiej Visa
    • EKUZ (na wypadek konieczności wizyty u lekarza) + dane wykupionego ubezpieczenia podróżnego
    • kamień spod domu (tradycyjnie niesie się go ze sobą jako symbol grzechów i zostawia pod krzyżem w najwyższym punkcie drogi)
    • Credential (można go kupić na początku drogi - jest to nasz pielgrzymi paszport)
Turystyczne:
    • lekkie buty trekkingowe (nadające się na asfalt) lub podejściowe 
      (ogólnie buty muszą być dobre: wodoodporne, wygodne, rozchodzone(!) wcześniej, lekkie i najlepiej z usztywnianym czubkiem, bo wędrówka ze złamanym palcem nie jest miła - uwierzcie mi)
    • plecak 40l
    • jak najlżejszy śpiwór (5-15°C)
    • lekka karimata (przydatna lecz niekonieczna)
    • długie ponczo przeciwdeszczowe z garbem na plecak
    • ręcznik turystyczny z mikrofibry
    • kijki trekkingowe (pod żadnym pozorem nie takie do nordic walking)
    • czołówka + zapasowe baterie (np. idąc jesienią często wychodzimy przed świtem)
    • elementy odblaskowe - opaska na ramię, breloczek lub naszywka na plecak (jak wyżej ;) )
    • dmuchana poduszka (opcjonalnie)
    • bidon
    • metalowa łyżka i mała łyżeczka, plastikowy widelec i nóż
    • stalowy lekki kubek
    • scyzoryk
    • otwieracz do wina (my nie wzięliśmy i żałowaliśmy - kupowaliśmy gdzieś po drodze)
    • przewodnik (jeśli znacie angielski, niemiecki bądź hiszpański też nie będzie problemu, polskich nie polecam)
    • rozmówki hiszpańskie
Ubrania:
    • spodnie do wędrówki (z odpinanymi nogawkami, ew. długie + lekkie krótkie)
    • 3 pary dobrych skarpet trekkingowych (oddychających, szybkoschnących, zapobiegających obtarciom)
    • 3 pary turystycznej, bezszwowej bielizny
    • 3 przewiewne, szybkoschnące koszulki trekkingowe z krótkim rękawem (ew. 1 koszulka termiczna z długim rękawem - przydaje się przy zimnie oraz do unikania poparzeń słonecznych przy nadmiernym słońcu)
    • coś lekkiego i zajmującego mało miejsca do spania (u mnie trekkingowy t-shirt i leginsy)
    • okulary przeciwsłoneczne z filtrem (muszą być duże i dobrze zasłaniać oczy od ostrego słońca)
    • kapelusz ze sporym rondem
    • BUFF/ "chusta wielofunkcyjna"/"szalokominiarka" (cudowny wynalazek - można używać jako bandany, opaski na uszy, zabezpieczenia szyi przed chłodem/prażącym słońcem albo założyć na nadgarstek i ścierać pot z czoła)
    • klapki pod prysznic
    • ciepły polar
    • wiatroodporna, przeciwdeszczowa kurtka z kapturem
    • sandały turystyczne (popołudniami, po dojściu do albergi TRZEBA zdjąć buty trekkingowe)
    • wczesną wiosną i późną jesienią przydatne bywają kalesony termiczne
Kosmetyki/leki:
    • spory żel do kąpieli/mydło w kostce/szampon Johnson & Johnson (będziecie go używać do mycia ciała i włosów, prania, czasem do mycia naczyń)
    • pasta do zębów, składana szczoteczka, inne podstawowe kosmetyki (i pamiętajmy, że ani na pełen makijaż u pań ani na finezyjne golenie/podstrzyganie zarostu u panów po drodze nie ma miejsca/okazji/czasu/siły, więc powinno być ich jak najmniej)
    • lusterko
    • krem z filtrem 50
    • stopery do uszu (koniecznie! najlepiej piankowe)
    • apteczka: naproxen, altacet (nie do kupienia w Hiszpanii), bandaż zwykły mały i duży, bandaż elastyczny, plastry cięte, gaza jałowa, PEROXYGEL 3% (woda utleniona w żelu), folia ratunkowa, tormentiol (maść wspomagająca gojenie ran, wysuszająca je), wazelina (konieczna na obtarcia), nospa, laremid i nifuroxazyd, off (odstraszający owady), maść fenistil (łagodzący swędzenie ukąszeń), hydrokortyzon w maści (przydaje się w wypadku wysypki i bądź bardzo kłopotliwych ukąszeń owadów), sprawdzone leki przeciwbólowe (aleve/ketonal), aspiryna, rutinoskorbin (nie do kupienia w Hiszpanii), magnez w tabletkach (przeciw skurczom), valused/presen, dobrze mieć też przy sobie maść bengay lub kupić już w Hiszpanii spray reflex (rozgrzewają one mięśnie)
    • chusteczki antybakteryjne
    • chusteczki higieniczne
"Przydasie":
    • plastikowe zaciskacze do kabli (długie, na wypadek gdyby trzeba było nimi na szybko ratować rozpadającego się buta albo odpadające ramię plecaka)
    • nic dentystyczna, taśma klejąca (podobnie jak wyżej - funkcje reperacyjne)
    • igła z porządną nitką + przybornik do szycia + lekkie nożyczki
    • długopis i notes
    • materiałowa torba na zakupy lub materiałowy, zwijany w kulkę mini-plecak (przydaje się nie tylko na zakupy ale też do noszenia przy sobie swoich cennych rzeczy kiedy musimy zostawić gdzieś plecak - w barze, sklepie czy w alberdze)
    • karabińczyk (przydaje się do mocowania rzeczy na zewnątrz plecaka)
    • długie, płaskie sznurówki (do mocowania różnych rzeczy)
    • woreczki do prania delikatnych rzeczy (na tyle duże, żeby można je było napełnić wczorajszym praniem, przypiąć agrafkami do plecaka i dosuszać po drodze)
    • 4 klamerki do bielizny
    • 4 duże agrafki
    • sznurek do wieszania prania (opcjonalnie; nie zawsze jest gdzie je powiesić, a trzeba je robić codziennie)
    • woreczki śniadaniowe
    • woreczki strunowe (duże, żeby móc zapakować w nie papierowe i elektroniczne rzeczy w plecaku na wypadek ulewy, a także kilka mniejszych w zapasie, na kupione produkty spożywcze)
    • zapałki
Inne:
    • aparat fotograficzny
    • 2-3 akumulatory do aparatu, ładowarka
    • 2-4 karty do aparatu
    • komórka (z jednej strony najlepiej jak najstarsza, żeby nie było jej strach zostawić gdzieś do ładowania na parę godzin, z drugiej strony mapa czy GPS na smartfonie bywają po drodze pomocne ;)), ładowarka
    • trochę ulubionej herbaty/kawy, cukier
    • gorzka/deserowa czekolada (energia + magnez)
    • ulubione batoniki 'energetyczne' na start ;)
    • podstawowe przyprawy w woreczkach strunowych, jeśli mamy po drodze aspiracje korzystać z udostępnionych w albergach kuchni
Podpatrzone: 
    • mały, lekki namiot
    • palnik turystyczny
    • metalowy turystyczny "garczek"
    • iPod czy inne źródło muzyki, kiedy masz już dość ciszy/odgłosu wiatru i dźwięku własnych kroków, a znudziło ci się samodzielne śpiewanie lub odmawianie różańców/litanii ;)

  • Gdzie spać?
Idąc drogą francuską natrafiamy na dobrze przygotowaną pod pielgrzymów infrastrukturę. Poczynając od Saint-Jean-Pied-de-Port na pielgrzymów czekają schroniska (Albergue) - prowadzone przez kościół/stowarzyszenia religijne, miasto bądź właścicieli prywatnych. Są to zwykle budynki (różniące się między sobą standardem) z wieloosobowymi salami, wypełnionymi zazwyczaj łóżkami piętrowymi (mieszczącymi od 6 do ponad 100 osób), z łazienkami i prysznicami dostępnymi dla pielgrzymów, czasami również oferujące wyżywienie lub dostęp do kuchni (często w pełni wyposażonych, jedynie w Galicji zazwyczaj w kuchniach nie ma żadnych garnków). Biorąc pod uwagę, że do Saint-Jean-Pied-de-Port przybywamy zwykle późno, dobrze zarezerwować sobie pierwszy nocleg przez internet. Późniejsze noclegi w albergach znajdujemy na bieżąco, na zasadzie 'kto pierwszy ten lepszy' ;) Jeśli zdarzy się sytuacja, że zabraknie dla nas miejsca w schronisku warto zasięgnąć jeżyka u hospitaleiro (czy np. w miejscowym barze lub parafii) i najprawdopodobniej zostaniemy skierowani do jakiejś szkoły, straży pożarnej bądź kościoła, gdzie znajdziemy dach nad głową i porozkładane dla pielgrzymów materace gimnastyczne zamiast łóżek ;)
Aktualną listę alberg można znaleźć na stronach poszczególnych prowincji oraz na stronie caminodesantiago.me.

Pielgrzymi, którzy nie chcą się martwić o dostępność wolnych łóżek, chcą pokonywać większe odległości niż te determinowane przez odległości miasteczek, mocno ceniący kontakt z naturą, bądź chcą po prostu oszczędzić, mogą spać w namiotach - nikt nie robi problemów kempingującym pielgrzymom.

Na bardziej wygodnych pielgrzymów czekają również liczne hoteliki, gospodarstwa agroturystyczne czy B&B, jednak nocując w nich nie poczujemy tak dobrze atmosfery camino i jesteśmy poniekąd odcięci od obcowania z ludźmi, z którymi dzielimy drogę, co jest jednym z cenniejszych doświadczeń szlaku.
wnętrza alberg
Pielgrzymie schroniska

  • Co jeść?
Hiszpania oferuje pyszną kuchnię, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Kuchnia różni się w zależności od regionu i dobrze jest spróbować każdej (więcej informacji tu i tu). Po drodze spotkamy różne bary i restauracje oferujące pielgrzymie menu - pierwsze danie, drugie danie, deser, woda+wino - w cenie ok. 10 euro za osobę. Po drodze dostępne też są liczne sklepy - w zależności od wielkości miasta są to lokalne małe sklepiki bądź supermarkety - oraz piekarnie z pysznymi bagietkami (bardzo popularnymi w Hiszpanii), można więc samemu sporządzać sobie posiłki (ciepłe - niosąc kuchenkę turystyczną bądź korzystając z kuchni w albergach - bądź żywić się przede wszystkim kanapkami i sałatkami).

Przykładowe produkty spożywcze i dania kuchni hiszpańskiej, spotykane na trasie francuskiej:
  • oliwki, pyszne świeże owoce (często po drodze można je zerwać prosto z drzew) i warzywa
  • hiszpańskie sery - zwłaszcza kozie i krótko dojrzewające
  • Jamon serrano (długo dojrzewająca hiszpańska szynka)
  • Chorizo (suszona/dojrzewająca wieprzowa hiszpańska kiełbasa, z dużą ilością słodkiej i ostrej, wędzonej, czerwonej papryki)
  • tapas/pinchos (rodzaj hiszpańskich przystawek przeróżnego typu, z przeróżnymi dodatkami)
  • Pimientos de padron - zielone papryczki chilli, zrywane zanim staną się ostre (przynajmniej 90% z nich), smażone na dużej ilości oliwy i posypywane morską, gruboziarnistą solą - pyszne, z mnóstwem smaku, no chyba, że trafi się na jakąś ostrą ;)
  • Patatas bravas (pokrojone w kostkę, usmażone na głębokim tłuszczu ziemniaki, podawane najczęściej z ostrym sosem pomidorowo-paprykowym)
  • Sopa de lentejas (można powiedzieć że odpowiednik naszej grochówki, tyle że z soczewicy i z jamon serrano i chorizo zamiast kiełbasy i boczku)
  • Sopa de ajo (zupa czoskowa z chlebem i jajkiem, często też z chorizo/jamon serrano)
  • Sopa de pescado y marisco (zupa rybna z muszlami)
  • Sopa de verduras (zupa jarzynowa)
  • Patatas a la riojana (gulasz z ziemniaków, chorizo, czerwonej papryki i pomidorów)
  • Tortilla de patatas (rodzaj omletu z ziemniakami)
  • Paella (danie bazujące na ryżu, smażone z szafranem i różnymi dodatkami) - Paella Valenciana (z kurczakiem/królikiem/kaczką/ślimakami i warzywami), Paella Mixta (mięso, owoce morza, warzywa), Paella Marinera (z owocami morza i warzywami)
  • Pulpo - ośmiornica, w galicji podawana z ziemniakami (pulpo a la galega), najczęściej w formie krążków posypanych wędzoną papryką i gruboziarnistą solą, choć czasem również w formie całych fragmentów ramion
  • Empanada (ciasto z ciasta chlebowego, z nadzieniem mięsnym lub np tuńczykowym)
  • Tarta Santiago (tarta migdałowa)
  • Churros (smażone na głębokim oleju podłużne ciasteczka o smaku naszych pączków)
  • Flan - deser na bazie mleka, konsystencją przypominający gęsty budyń, przypomina trochę francuski creme brulee, ale dominuje w nim smak przypalonego karmelu
potrawy kuchni hiszpańskiej
Przykłady hiszpańskiej kuchni
W Hiszpanii w ramach głównego napoju króluje woda - będąc pielgrzymem prawie w ogóle nie trzeba jej kupować, gdyż woda z kranu w Hiszpanii jest zdatna do picia i po drodze spotykamy liczne źródła (fuente) z pitną wodą (agua potable) przeznaczone głównie dla pielgrzymów, również w barach i restauracjach możemy poprosić o wodę pitną, którą dostaniemy za darmo.
fuentes (źródełka)
Pielgrzymie źródełka
Drugim napojem królującym jest oczywiście kawa - kawa o niesamowitym smaku i niesamowicie mocna. Dla mnie do wypicia jedynie w konfiguracji Café con leche (kawa z mlekiem). Herbaty niestety doświadczyć jest dużo gorzej, co dla mnie, jej miłośnika było ciężkie, ale zwykle w każdym barze mają chociaż herbatę aromatyzowaną miętą ;) Oczywiście wszędzie dostępne są również świeżo wyciskane soki pomarańczowe. 
W supermarketach kupimy cały przekrój różnych napojów.

W ramach napojów alkoholowych w Hiszpanii rządzi wino, którego koniecznie trzeba spróbować (i dodać muszę, że ogólnie jestem osobą nie pijącą, a mimo to namawiam do degustacji). Hiszpanie na podstawie wina robią również napój o nazwie sangria - składa się on z wina, soku pomarańczowego i dodatku jakiegoś mocniejszego alkoholu.
Popularny - i wart spróbowania - jest też bardzo dobry, hiszpański cydr oraz piwo, często pite z dodatkiem lemoniady (cerveza con limon). 

  • Credential i Compostela - co to i po co to?
Jak już wcześniej pisałam credential jest to nasz pielgrzymi paszport. Ale co to właściwie znaczy? Jest to mała 'książeczka', dokument potwierdzający to, że jesteśmy pielgrzymami. Dzięki niemu możemy spać w pielgrzymich schroniskach, a biurze pielgrzymim w Santiago dostaniemy certyfikat odbycia naszej pielgrzymki - tzw. Compostelę.
certyfikat ukończeia pielgrzymki - Compostela
Compostela
Żeby credencial był ważny musimy codziennie wbijać do niego pieczątkę albergi, w której spaliśmy lub pieczątki biura pielgrzymiego/turystycznego, miejskiego ratusza, kościołów, klasztorów, policji, pielgrzymich muzeów czy np barów. W pierwszych etapach naszej wędrówki wystarczy nam zbierać po 1 pieczątce (sello) dziennie, jednak w ostatnich 100km (idąc pieszo) lub 200km (jadąc rowerem) należy zbierać po 2 dziennie. Można go dostać/zakupić w kościołach w głównych miastach startowych oraz w wielu albergach, ewentualnie kupić on-line przed pielgrzymką (idąc całe 800km warto mieć przy sobie od razu 2, żeby starczyło miejsca na wszystkie pieczątki).
Więcej na ten temat można przeczytać np. tu.
wygląd credencialu po zakończonej pielgrzymce
Mój uzupełniony credencial

  • Jaki przewodnik?
Po pierwsze ważna jest aktualna lista alberg - najlepsza jaką znaleźliśmy i co roku aktualizowana znajduje się tutaj. Można też samemu spisać ze stron poszczególnych prowincji.

A co do przewodnika samego w sobie. Niektórzy go nie biorą i o wskazówki pytają po drodze innych pielgrzymów lub miejscowych. Ja polecam jednak wziąć ze sobą coś, co dostarczy nam pewnych infomacji, kiedy tylko będziemy tego potrzebowali. Jeśli znacie język angielski to gorąco polecam przewodnik Johna Brierleya "A Pilgrim's Guide to Camino de Santiago". Istnieje też wiele dobrych, niemieckojęzycznych przewodników.
Polskich niestety nie mogę polecić, a zwłaszcza nie polecam przewodnika "Santiago de Compostela" Zbigniewa Iwańskiego oraz Andrzeja Kołaczkowskiego (Wydawnictwo Wam) - rozczarował nas na wskroś, sporo pomijał i miał dużo błędów, parę razy przez niego mieliśmy problemy (a kolega, który przeszedł Camino Frances przed nami mówił mi, żebym go nie brała bo się nie przydaje i przynosi więcej szkody niż pożytku).


I to chyba na tyle - gdybym jednak nie wyczerpała tematu i chcielibyście się jeszcze czegoś dowiedzieć śmiało zadawajcie pytania. Jeśli tylko będziemy umieli z chęcią na nie odpowiemy :)
Zapraszamy również do oglądnięcia naszej fotorelacji:
oraz przeczytania naszych odczuć subiektywnych z Camino de Santiago, posta o tym jak to się wszystko u nas zaczęło, czy zaglądania na nasz profil na facebooku, na którym umieszczamy różne zdjęcia (często również z Camino) :)

4 komentarze:

  1. A co z polskimi przewodnikami z caminodesantiago.pl? Nie warto ich zabrać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na naszym pierwszym camino mieliśmy "Santiago de Compostela Poradnik i przewodnik pielgrzyma" Andrzeja Kołaczkowskiego-Bochenka i Zbigniewa Iwańskiego - niestety mamy z nim bardzo złe skojarzenia. Dużo braków, dużo błędów, niejednokrotnie wprowadził nas w błąd, etapy były pomylone. Z tego zestawu tylko poradnik nadaje się do przejrzenia, jeśli ktoś wybiera się na camino po raz pierwszy ;)
    Innych polskich przewodników po camino frances nie mieliśmy okazji mieć w dłoni, więc ciężko nam się wypowiadać. Także nie polecamy konkretnie tego jednego - który niestety jest chyba wśród polaków najpopularniejszy (spotkaliśmy na trasie i za pierwszym i za drugim razem kilku polaków, którzy na niego narzekali)...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Przed camino Was poczytałam, teraz jestem w trakcie pisania poradnika na moim blogu. Przeszłam camino del norte:
    http://mariaweinstok.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! :)
      Dzięki za link, chętnie pocztamy jak się przygotować na Camino Norte - planujemy je również przejść w niedalekiej przyszłości :)
      Pozdrawiamy!

      Usuń